Komentarze: 3
Ta notka jakoś mi nie wychodzi. Niby wiem co chcę napisać, ale przyznam się, że to już chyba moje 5podejście:)
W domu przygotowania w pełni, wszystko ładnie zaplanowane. Ten czas z roku na rok coraz bardziej mi się podoba. Chyba dorastam do Świąt Wielkiejnocy:) A wczoraj ogarnęła mnie podwójna radość. Odezwał się do mnie M., ale tak na dłużej-nie tylko od święta,choć przy okazji świat:)
Mogliśmy poprzekazywać swoje myśli. Chyba gdzieś tam w głębi bardzo się ucieszyłam, gdy przyznał się, że brakuje mu naszych trójkowych spotkań. Czyli czas, gdy mieliśmy po 13-17lat to był naprawdę wspaniały okres. Bardzo jemu i Korze za to dziękuję.
I teraz muszę przyznać, że chyba od wczoraj zapaliła się we mnie taka mała iskierka nadzieji. Wprawdzie aktualnie nie ma przy mnie ani jego(jest dalej niż kiedyś) ani jej(nadal we Włoszech), ale wiem że myślami na pewno mnie nie opuszczą. Kurcze, jakie to jest fajne uczucie. Czuję się jakoś lepiej. Tak,tak to po raz kolejny emanuje ze mnie optymizm, nawet jeśli jest chwilowy...