Komentarze: 3
W nocy rodzice przywieźli z lotniska Krzycha z dziewczyną( byli kilka dni w Paryżu), posłuchaliśmy kilku opowieści i poszliśmy spać-było po 2 :) Wyspałam się dość szybko, mama była już na nogach i robiła już porządki. To tak już teraz początek takich świątecznych-no wiadomo-mycie okien itp.
W okolicach 13 wybrałam się z siorką do Wawki( mieszkamy pod W-wą), gdyż dziś był dzień otwarty na UW. Wzięłam interesujące mnie ulotki- w planach mam zdawanie na pedagogikę:) i później wyruszyłyśmy do CH.
Taką sobie wycieczkę zrobiłyśmy, aby nie siedzieć w domu- podczas porządków, bo i tak mama robi wszystko po swojemu:) Poza tym lepiej nam wyjdzie pomaganie w kuchni ;)
Pomysł z łażeniem po sklepach był udaną decyzją, gdyż całkowicie zapomniałyśmy o Bożym świecie :) czasem takie coś dobrze robi, zresztą chyba nie muszę tłumaczyć :)
Wróciłyśmy już pod wieczór. Jest bardzo miło, czyściutko (nawet u mnie w pokoju, bo zdąrzyłam sobie posprzątać przed wyjazdem), pachnąco i czekały na nas ciepłe naleśniki i herbata z sokiem...tak jest dobrze...jak najwięcej takich dni...